31 sie 2015

Nowe czyli jakie

  W natłoku serwowanych nam informacji przez rozmaite portale łatwo można się pogubić. Jednak destylując, z wielu plotek, sedno przesłania, jakie ze sobą niosą, nietrudno dostrzec trend i kierunek, w którym nasze ukochane hobby i cała branża elektronicznej rozrywki planuje podążać w niedalekiej przyszłości.

  Online, co-op, multiplayer, free2play, steam - to tylko niektóre 'suche' terminy, nierzadko dziś zdobiące okładki w celu podkreślenia rzekomej zmiany na lepsze i innowacji, jakie za nimi stoją. Niestety w dzisiejszych czasach często stają się nowościami w seriach, które zupełnie tego nie potrzebują i które zwykliśmy kochać za ich 'zwyczajny', samotny, singlowy charakter. Mówiąc szczerze, nie jestem zadowolony, gdy kolejne produkcje, na które mocno liczyłem, okazują się być rozkładane lub rozkładają się same samobójczym strzałem w kolano, wiążąc się sztywno z sieciowym nastawieniem rozgrywki. Ale po kolei...

  Dominacje gier 'online', przyszłość w postaci steamu i wszechobecnych serwerów zwiastują nam kolejne kroki gigantów rynku. Jednak, aby dać nam możliwość bezpiecznego i bezawaryjnego grania, trzeba sprostać o wiele bardziej prozaicznym potrzebom. Warto by chociaż zwrócić uwagę na zdolność sieciową wielu państw Europy Wschodniej oraz krajów średnio rozwiniętych. Choć szczerze wątpię w to, aby którykolwiek z koncernów pochylił się nad tym, ale, nie szukając daleko, w wielu polskich miastach i wsiach ten problem istnieje. Popularny w domach naszych rodaków internet o prędkości 2 MG to istna katorga przy pobieraniu plików ważących więcej niż 3 GB. Większość małych, polskich miast ma problem, aby prędkość pobierania przekroczyła 10 MG, mimo iż chętnych, którzy by za nią zapłacili, jest wielu. Nie wspominając już o tym (choć trudno w to dziś uwierzyć), że są takie miejsca na mapie kraju, gdzie szerokie pasmo jeszcze nie zagościło. Nawet jeśli uda nam się zwalczyć te niedogodności, to pozostaje pytanie niezwykle zresztą dziś aktualne: Co ze stabilnością usług takich jak PSN czy X-Box live? Deweloperzy i inżynierowie kreślą przed nami piękne wizje 'chmur', cóż jednak z tego, jeśli na naszych ekranach znów najczęstszym komunikatem jest ten o błędzie serwera...    

Nie trzeba długo szukać, aby dostrzec, że są tytuły klasy AAA, które same borykają się z problemami tego typu. Weźmy na warsztat chociażby taki Driveclub, który moim zdaniem jest bardzo przyzwoitą scigałką, lecz sam na siebie ukręcił bicz, mydleniem oczu o onlinowych zawodach i pierdyliardzie wyzwań rzucanych przez różne kluby w sieciowej strukturze. Gdy nadszedł 'dłuuuuuugo' oczekiwany dzień premiery, wyszło na jaw, że tryb multiplayer, mówiąc krótko, nie działa lub działa sporadycznie (pomijając wątek czekania na edycję ps plus czy może raczej powinienem powiedzieć edycję widmo). Koniec końców okazało się, iż gra się przyjemnie...
...ale tylko w singlu.

Równie wielkim rozczarowaniem był dla mnie tegoroczny Assassin's Creed Unity, którego główną nowością miał być tryb co-operacji. Wszystko fajnie, lecz jednego nie mogę zrozumieć - nie grając w wyżej wspomnianym trybie nie jesteśmy w stanie posiąść wszystkich (niektórych bardzo fajnych i przydatnych) umiejętności! Czyli, jeśli nasze łącze będzie przeżywało ciężkie chwile, jak nie znajdziemy nikogo sensownego do wspólnego mordowania templariuszy lub jeśli PSN zostanie zaatakowany przez grupę głupkowatych gimnazjalistów bawiących się w Aidena Pearce'a, to niektórym elementom tej produkcji możemy powiedzieć 'Requiescat in pace'. 

  Moje obawy kierowane są również pod adresem tytułów takich Evolve. Po prostu boję się o to, aby stricte onlinowe nastawienie nie przerodziło się w nie do końca wymarzony kąsek, jakim również jawił się być przed premierą produkt Bungie. Destiny, mimo iż działa wyśmienicie, łącząc kampanie z trybem dla wielu graczy, to chyba zapomniało o swoich zobowiązujących, fabularnych korzeniach, jeśli mogę tak nazwać serię Halo. Czasami również sam model rozgrywki może uciąć falę podniecenia niczym genitalia młodych chłopców w starożytnych ateńskich chórach. Deep Down, bo tak zwie się ta rzecz, która owe podniecenie wywołała, okazała się być oparta o model free2play, co cieszy tak samo jak niskich lotów Warframe czy przerobienie Birds of Steel na Warthunder - czyli wcale!

  Nie mógłbym nie napomknąć w tym miejscu o elektronicznych artystach, u których poziom artyzmu wyraźnie spadł, przynajmniej w kwestiach sieciowego szarpania. Battlefielda 4 i rozmaitych problemów z nim związanych nie trzeba nikomu przypominać, gdyż YouTube pokazał, że potrafi być bardzo, ale to bardzo pamiętliwy. Natomiast nieszczęsne Sim City dopełniło już tylko bardzo gorzkiego obrazu nędzy i rozpaczy na twarzach fanów, którzy o tym blamażu woleliby czym prędzej zapomnieć.  

  Przeglądając jakiś czas temu ps store znalazłem tytuł zwany Cel Damage HD, chcąc choć troszkę zobaczyć, jak spisuje się w akcji, postanowiłem odpalić dołączony doń trailer. Jednak zamiast skupić się na samej miodności, moją uwagę przykuł bardzo ciekawie podkreślony morał tego krótkiego video, nazwany 'ewolucją multiplayera', która jednak ostatecznie nie do końca okazuje się być tak emocjonująca jak jej kanapowa odmiana. Polecam zresztą ten trailer wszystkim tęskniącym za staro szkolną rywalizacją ramię w ramię, albowiem mówi on całą prawdę o graniu w dwudziestym pierwszym wieku...  

  Nie chciałbym być odebrany jako skostniały sceptyk i zagorzały przeciwnik innowacji, gdyż bardzo kibicuję przyszłościowym usługom takim jak PS Now, lecz nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to zbyt świeży temat jak na przepustowość naszych kabli i awarii trapiących nasze bezstresowe granie. Choć nie wiem, czy jeszcze można tak powiedzieć, gdyż problemów z tym związanych jest coraz więcej, wprost proporcjonalnie do wprowadzanych na siłę nowości. Nie chcę multiplayera w God of War, nie chcę co-opa w Assassinie, nie chcę gier nie namacalnych z lagiem jak nowy Tetris od Ubisoftu, nie chcę free2play, chcę zapłacić za porządny, dopracowany singiel, o którym długo jeszcze będę pamiętał, chcę grać w Pesa do piątej rano i czuć emocje tak gęste, że mógłbym je kroić kataną jak Rikimaru, a przede wszystkim chcę życzyć graczom więcej starego, dobrego, 'tego samego', nie ulotnych nowinek, które skończą w jednym śmietniku obok kinecta. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz